Samotność w związku, w małżeństwie - przyczyny, objawy, jak sobie radzić?
Wchodzimy w związek po to, aby iść przez życie razem, kochać się i cieszyć swoim towarzystwem. Po to, aby stworzyć z kimś nową, wyjątkową rodzinę, spełniać się w niej, realizować i cieszyć każdym dniem. Niestety, bywa i tak, że w naszym, idealnym - wydawać by się mogło - związku, dopada nas samotność. Z czego wynika i jak sobie z nią radzić? Kiedy walczyć o relację, a kiedy lepiej się rozstać?
Człowiek a samotność
Człowiek nie jest stworzony do samotnego życia. Jest istota społeczną, co oznacza, że jego przeznaczeniem jest funkcjonowanie w grupie, parze, w rodzinie. Praktycznie na każdym etapie życia przychodzi nam żyć w jakiejś grupie, na początku jest to rodzina, później grupa rówieśnicza, koledzy z pracy, partner życiowy i nasza nowa rodzina, którą sami tworzymy. Posiadanie jej jest marzeniem wielu osób, niestety nie zawsze nasz związek jest taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Bywa i tak, że wkrada się w niego samotność: sprawiająca, że nadal jesteście razem ale jednak osobno… Co się dzieje?
Czym jest samotność w związku?
Mianem samotności w związku określamy uczucie osamotnienia, które towarzyszy nam mimo pozostawania w relacji partnerskiej. Czujemy, że czegoś nam brak, że bycie w związku nie daje nam pełnej satysfakcji. Samotność w związku może pojawić się praktycznie na każdym etapie bycia razem.
Przyczyny samotności w związku
Skąd bierze się samotność w związku? Co powoduje, że wkrada się pomiędzy zakochanych i psuje łączące ich uczucie? Przyczyn jest co najmniej kilka.
Jedną z nich jest brak czasu dla siebie i zaabsorbowanie partnerem: dotyka wiele osób, które są w związku długo lub w krótkim czasie były w kilku związkach i nie mają czasu dla siebie. Będąc z kimś w związku tworzymy wspólną całość, nową jakość, w wielu przypadkach mamy o wiele mniej czasu tylko dla siebie. Jeśli ktoś nie potrafi sobie z tym poradzić, nieświadomie odsuwa się od partnera i nadal żyje jak singiel. W tym czasie zaniedbuje związek, druga osoba czuje się samotna, niedopuszczona do świata partnera. Może również zdarzyć się tak, że po pewnym czasie wychodzi na jaw niedopasowanie partnerów i to na wielu płaszczyznach. Może okazać się, że nie pasujemy do siebie w łóżku, mamy zupełnie inne temperamenty, wyznajemy odmienne wartości lub mamy inne cele w życiu. W takim wypadku dwie osoby żyjące w związku prowadzą niejako samodzielne życie, żyjąc razem, a jednak obok siebie…
Samotność w związku może powodować również rutyna i znudzenie codziennością, zwłaszcza w związkach wieloletnich. Nie każdy pamięta o tym, że o związek należy dbać codziennie, pielęgnować go jak roślinę w ogrodzie. Do poczucia samotności może przyczynić się również, częste dziś, przeciążenie pracą, obowiązkami, pogoń za karierą. W wielu związkach stawia się na karierę i nie zawsze jest to posunięciem złym, zwłaszcza młodzi ludzie pragną dorobić się i żyć niezależnie. Niestety, można zatracić się w pogoni na pieniądzem i zapomnieć o tym, jak ważny jest nasz związek. Niebezpieczna dla związku może okazać się także zmiana ról po pojawieniu się dziecka. Narodziny pociechy to jeden z najpiękniejszych momentów, jakiego doświadczamy w życiu we dwoje, niestety nie zawsze potrafimy się nim należycie cieszyć: oboje. Bywa tak, że kobieta, zaabsorbowana rolą matki: karmieniem i opieką nad dzieckiem, odsuwa od siebie i maluszka męża i ojca. Może wynikać to ze zmęczenia ale i z niepewności, czy partner poradzi sobie z nowymi obowiązkami. Z drugiej strony i mężczyzna może odsuwać się od żony, nie do końca rozumiejąc, jakie miejsce ma zająć w zupełnie nowej rzeczywistości w swojej rodzinie.
Z kolei gdy dzieci dorosną i opuszczą rodzinny dom, pojawić się może tak zwany syndrom opuszczonego gniazda. Obejmuje on uczucie pustki w domu, w którym zostają jedynie rodzice. Do tej pory ich codzienność wypełniało wychowywanie dzieci, które są już samodzielne. Ich zadaniem jest przebudowanie relacji między sobą. Jeśli tego nie zrobią, możliwe, że w ich związku pojawi się samotność, gdyż każdy będzie próbował wypełnić pustkę po wyprowadzce dzieci na swój sposób.
Do powstania uczucia samotności przyczynić się może również wspólne życie po zdradzie. Wybaczenie zdrady i próba zbudowania związku na nowo nie jest zadaniem łatwym. Wymaga wiele cierpliwości i chęci ze stron obu partnerów. Jeśli nie są oni zdecydowani na ten krok, mogą nieświadomie odsuwać się od siebie, pojawić się może samotność, która może pchnąć do kolejnej zdrady.
Jak objawia się samotność w związku?
Jak poznać, że w nasz związek wkradła się samotność? Jak ona się objawia? Samotność w związku jest uczuciem nieprzyjemnym, sprawia, że nie czujemy się w związku szczęśliwi, nie spełnia on naszych oczekiwań i nie pozwala się realizować. Osoby samotne w związku zwykle poszukują szczęścia poza relacją, czy to spędzają czas z rodziną pochodzenia, przyjaciółmi czy posuwają się nawet do zdrady. Ludzie samotni we własnym związku nie muszą się ze sobą kłócić i zwykle tego nie robią. Takie związki dla reszty świata prezentują się wręcz idealnie, para zachowuje wszelkie pozory, są dla siebie mili, pomagają sobie. We dwoje również mogą zachowywać się wobec siebie dobrze, uprzejmie: poprawnie. Mówić sobie „Dzień dobry” i „Dobranoc”, od niechcenia pytać, co w pracy, mówić, co trzeba kupić i że należy odebrać dziecko z dodatkowych zajęć.
Wszystko w porządku? Niekoniecznie. Problem leży głębiej. Zwykle dotyczy osłabienia więzi uczuciowej pomiędzy partnerami, cierpi sfera seksualna ale i emocjonalna, rzadziej okazujemy sobie uczucia lub nie robimy tego w ogóle. Zwykle po pewnym czasie każde z partnerów spędza czas wolny osobno, zakochani coraz to bardziej odsuwają się od siebie, coraz mniej ich łączy.
Czy w mój związek wkradła się samotność?
Nie masz pewności, czy problem samotności nie dotyczy Twojego związku? Odpowiedz na poniższe pytania, aby się upewnić.
- Jestem w związku ale czuję się bardzo samotna/y, jakbym była/był singielką/singlem.
- Obecny związek nie daje mi w 100% satysfakcji.
- Niewiele czasu spędzamy wspólnie z partnerem, każdy z nas ma swoje sprawy i pasje.
- Brakuje mi bliskości partnera na co dzień, rzadko się przytulamy, całujemy.
- Czuję się osamotniona/y, nawet, gdy jesteśmy razem.
- Często mam poczucie, że partner tak naprawdę mnie nie rozumie.
- Coraz częściej myślę, czy mój związek ma sens.
Jeśli na co najmniej 3 pytania udzieliłaś/eś odpowiedzi twierdzącej, bardzo możliwe, że Twój związek nawiedziła samotność jednostki… Poniżej kilka rad, z których z pewnością powinnaś/powinieneś skorzystać.
Jak sobie radzić - jak walczyć z samotnością w związku?
Walka z samotnością w związku nie jest łatwa ale warto dołożyć wszelkich starań, aby uratować swój związek. Warto rozpocząć od zastanowienia się nad tym, jak obecnie wygląda nasz związek, jak było dawniej i dlaczego zmagamy się z obecnym stanem rzeczy. Co takiego się wydarzyło, że odsunęliśmy się od siebie, że tak źle czuje się w związku? Zastanów się nad swoją postawą oraz tym, jak zachowuje się partner. Nie generalizuj, nie wyolbrzymiaj, postaraj się o obiektywizm. Nazywaj uczucia i zapamiętaj je, aby móc porozmawiać o nich z partnerem. Jeśli wiesz już o czym i jak chcesz porozmawiać z ukochaną osobą, przygotuj się do tej dyskusji. Możesz przygotować romantyczną kolację lub zadbać o to, by nikt Wam nie przeszkadzał, np. poprosić dziadków o opiekę nad dziećmi. Prowadź rozmowę spokojnie, nazywaj emocje, przywołuj konkretne sytuacje, nie generalizuj.
Mów, dlaczego źle się czujesz, co chcesz zmienić w Waszym związku, np.: „Wydaje mi się, że ostatnio mniej czasu spędzamy razem. Smutno mi, gdy wychodzisz z kolegami, a ja zostaję sama. Chciałabym, abyśmy spędzili weekend razem, może wyjedziemy nad morze, co o tym myślisz?” albo „Czuję, że odsuwamy się od siebie i źle mi z tym. Chciałbym, abyśmy spędzali razem więcej czasu, może jutro zjemy razem obiad na mieście, a wieczorem pójdziemy do teatru?”. Warto również rozważyć możliwość skorzystania z fachowej pomocy, tj. wybrać się wspólnie na terapię psychologiczną dla par. nie wstydźcie się korzystać z pomocy, prosić o nią. Stawką jest Wasz związek, Wasza miłość.
Kiedy lepiej się rozstać?
Czy zawsze udaje się wygrać z samotnością w związku? Niestety nie. Praca nad naprawą relacji powinna być prowadzona przez oboje partnerów z jednakowym zaangażowaniem. Jeśli jedna osoba chce uratować związek ale druga nie wykazuje chęci i inicjatywy, nasze plany mogą pozostać niespełnione. Co wtedy? W takim wypadku lepszym rozwiązaniem okazuje się podjęcie trudnej ale ważnej decyzji o zakończeniu związku.
Samotność w związku nie jest uczuciem przyjemnym, trwająca wiele lat może prowadzić do wielu negatywnych skutków, w tym pogorszenia samooceny, spadku pewności siebie, a nawet depresji. Jeśli męczy się samotność w związku, porozmawiajcie szczerze, ratujcie Wasz związek. To, co możecie zyskać to relacja jeszcze dojrzalsza, piękniejsza i trwalsza.
Komentarze
Niestety tkwię w tym... ile jeszcze? :(
Żonę kocham i robiłem dla niej wszystko nigdy to nie było docenione... wręcz przeciwnie wieczne pretensje ze nie ma wsparcia... a ja od zawsze stawiałem na życie prywatne: nie przelewa się nam ale tez nie jesteśmy biedni, pracuję od poniedziałku do piątku nigdy nadgodzin albo dodatkowej pracy, wszystko po to by jak najwięcej czasu spędzać razem. Cale 10 lat towarzyszyło mi uczucie, że o mnie nie zabiega, nigdy nie okazała zazdrości, przez cały ten okres czułem to i wmawiałem sobie ze mi się "wydaje" (i dalej obserwowałem ludzi jak się przytulają, jak żony innych mężów ich podziwiają, zabiegają o nich ... nigdy tego nie doświadczyłem. Aż w końcu od roku już nie mogę z tym żyć... kilka razy miałem myśli samobójcze ponieważ bardzo kocham żonę.. chyba bez wzajemności (choć ona zawsze mówi mi, ze mnie kocha... tylko mówi, to że jestem na tym świecie zawdzięczam tylko dzieciom... mamy troje wspaniałych dzieci... i zawsze bylem przy nich ta tyle ile to było możliwe.. i odciążałem żonę w "obowiązkach" (nie jestem stereotypowy, pomagam i akceptuję domowe obowiązki - wspólne... jednak jak się okazało po 8 latach dowiedziałem się podczas jednej z kłótni, że żona nigdy nie doświadczyła pomocy z mojej strony, bardzo mnie to zraniło, ponieważ (nie chcę się tutaj porównywać) ale wiele nocy też zarwałem przy płaczących dzieciach, żeby tylko żona mogla odpocząć. Dziś patrząc na siebie to mam wrażenie ze każdy z nas by odszedł ale trwa w tym dla dzieci(ja tez mam takie myśli tylko za każdym razem kiedy się pojawiają przychodzi nostalgia ponieważ nadal bardzo kocham żonę i wiem ze kiedy to się zakończy, kiedy już wychowamy dzieci to odbiorę sobie życie bo nie wyobrażam sobie życia bez niej a ona mnie (tak czuję) nie kocha. Nie mogę pogodzić się z tym, że zawsze wyobrażałem sobie ze będę "nowoczesnym" mężem i na prawdę starałem się nim być, a jednak to nie zostało docenione.. czuje się jak by żona stawiała mnie na równi z osobami uzależnionymi od gier, alkoholu, a takim nie jestem. Moje ostatnie tłumaczenie czuję, że tak jest to, że nie jestem wysportowany a wydaje mi się ze żona potrzebuje faceta z six pakiem na brzuchu, a nie latającego z mopem w domu. (Nie chce tego dodawać, ale na pewno pojawia się głosy, ze jest nie zaspokojona. I czy ona swoje fantazje spełnia to nie mnie to oceniać ale zawsze dbam o jej satysfakcję z współżycia i to mi się udaje lepiej niż jej)
Mój problem jest taki ze nie minął jeszcze rok po ślubie, a już czuję się Samotna.Prawie nie uprawiamy seksu, a my jesteśmy po przejściach - on ma dzieci, ja też. Moje dzieci są już prawie dorosłe, a jego są male z dala od niego bo jest razem ze mną zagranicą.
Najgorszym uczuciem którego doświadczyłam jest samotność w związku, życie ze sobą ale jednak bardziej kolo siebie.
Zaczynam mieć depresję, nie rozumiem jak do tego doszło w tak krótkim czasie. Próby rozmowy praktycznie sprowadzają się do spięć, nie rozumiemy się nawzajem. Nie wiem czy się uda uratować ten związek.
https://www.psychologgia-plus.pl/
13 lat żyłam w przeświadczeniu ze jestem szczeliwą mężatką,decyduj ąc się ma dziecko (mąż zgodził się z łachą a zapłodnienie jak wyglądało to ani nie opiszę-przepłak ałam miesiąc ),wydawało mi się ze znamy się wystarczająco dobrze by znieść szok i przetasowanie w związku pojawieniem się dziecka i tego całego baby blues.
Pomyłka !!!! Sromotna !!!!
Po porodzie odsunął się ode mnie i dziecka. Nie mogłam doprosić się pomocy w najmniejszym procencie. Byłam jak matka samotnie wychowująca dziecko. Do tego stopnia byłam obciążona ze podupadłam na zdrowiu a jego to wcale nie interesowało . Nie interesowało go jak się czuję,ile spałam czy coś jadłam .
Byłam jak powietrze. Doszło do tego ze gdy bawiłam się z dzieckiem na podłodze a poprosiło o coś do picia nie potrafiłam wstać z podłogi. To było bardzo dziwne,po prostu nie miałam siły wstać. Byłam przerażona . Musiałam sobie najpierw w głowie wyobrazić ze to robię,ze wstaję i ide do kuchni po picie. Dopiero po takiej wizualizacji dałam radę się podnieść .
To mnie zaalarmowało . Doszłam do wniosku ze to chyba depresja . Nie miałam możliwości by ość do lekarza . O poradę zgłosiłam się telefonicznie . Miałam szczęście i trafiłam na dobrą lekarkę . W pierwszej kolejności kazała zrobić podstawowe badanie krwi. Powiedziała ze osoby niedosypiające, w ciągłym ruchu i stresie mogą mieć objawy depresji z powodu zaburzen witamin i minerałów .
Faktycznie badanie wykazało pewnie braki ale nie były one aż tak znaczące. Mimo wszystko kazała brać w dużych dawkach (takich już na receptę )brać wir.D3,magnez,ż elazo i wit.Wierzyc mi się nie chciało ze niby głupie witaminy mogą mnie wyciągnąć z takich objawów ale właśnie tak sie stało. Po trzech tyg.kuracji doszłam do siebie!
Tyle dobrego. Nie uleczyło to ale rzecz jasna mojego związku . Czas mijał,dziecko nieco podroślo i nie byl już tak obciążona . Po odstawieniu dziecka od piersi mogłam i dłużej spac. Pomału dochodziłam do siebie ale miedzy nami już zostało tak byle jak. Ale sytuacja wydawała się już być na tyle pod kontrolą ze zaczęłam dojrzewać do myśli o rozwodzie jak spadło na nas nieszczęście .
Moje dziecko zapadło na bardzo poważną przewlekłą chorobę . Już nigdy nie będzie zdrowe. Na mnie rzecz jasna spadła i choroba mojego dziecka w całości na mnie. Mąż nie poczuwa się do obowiązku nad dzieckiem . Mało tego . Po kilku miesiącach opieki nad dzieckiem 24h/dobę kiedy byłam sama u schyłku swoich możliwości fizycznych i psychicznych oznajmił mi ze nie ma muz ochoty na wspólne życie ze mną,powiedział ze zyciu mu już nie smakuje (jemu który po nocach spi,nie ma nic na głowie ,normalnie posiłki ma (w pracy )i nawet w domu palcem w bucie nie kiwnie by w czymkolwiek pomoc.
Powiedział ze jest ze mną tylko ze względu na dziecko ale już dłużej nie umie. Mnie nie ma,zajmuję sie tylko dzieckiem (chorym przypominam!!!) i to już nie jest to samo życie....
Nie mam obecnie sił na rozwód,tkwię wiec w tym chorym związku ,walcząc samotnie z ciężką chorobą dziecka z poczuciem zenjesr sama na polu walki. Jestem na fizycznym i psychicznym dnie,nie wiem ule jeszcze pociągnę ,staram siennym dzielna tylko dla dziecka bo wiem ze od mojej opieki zależy czy przeżyje. Wyć sie chce ale nie mogę tego robić dziecku ,nie chce by do tego wszystkiego miało wiecznie płaczącą matkę przed oczyma. To z pewnością pogorszyłoby jego stan zdrowia . Czuję się oszukana ,myślałam ze znam męża juz na tyle żeby zbudować z nim rodzine .
Pomyłka !!! Fatalna pomyłka !!! Dookoła dostaję oferty pomocy bo wszyscy wiedzą ze mój mąż ma gdzieś co dzieje sie ze mną i z dzieckiem ale to nie oni mają mi pomagać. To jest zasr.ny obowiązek mojego męża.
Czarna rozpacz ...
Na razie nie mogę wam napisać zakończenia bo wszytko jest w grze...
Chciałabym moc napisać ze wszystko zakończyło sie pomyślnie ale nie mogę ....
Trzymajcie się samotnicy ,dobrze wiedzieć ze nie jestem tu jedyna...